Mieć komfort to naprawdę fajna sprawa. Poczynając od życiowego, a kończąc na biznesowym, a gdy uda się połączyć oba? Ale o tym pod koniec tego wstępniaka. Dobrze mieć komfort wydawania na zakupy, inwestycje, nowe projekty. W czasach taniego kredytu ten komfort była dość prozaiczny – brakowało raczej aktywów, które można było nabyć. Te czasy już dawno za nami, ale komfort pozostał. Mają go jednak inni – ci, którzy mają za co kupować; oni mogą zaczekać. I czekają. Nic dziwnego, że siedzą z założonymi rękoma, obserwując, jak niektórzy się szarpią.
Wygląda na to, że to ten czas, czas spadających noży – trudno się dziwić, że niespecjalnie jest komu je łapać. Przecież jeszcze spadną. Takie z grubsza oczekiwanie widać wśród ankietowanych do raportu ULI i PwC, którym otwieramy to wydanie. W raporcie jest sporo o trendach, zmianach, technologii – to wszystko jest ważne i pewnie zmienia oblicze nieruchomości szybciej, niż przypuszczamy. Ciężko jednak zaprzątać sobie głowę długoterminowymi czy nawet średnioterminowymi trendami, gdy inwestycja pod kreską. Trzeba szukać rozwiązania, a jak się nie uda – zdecydować się na grubą kreskę. Trudno nazwać to komfortem, ale w tym cyklicznym biznesie, jakim są nieruchomości, polskie przysłowie o wozie bywa wyjątkowo adekwatne.
I chyba nie jest jeszcze tak źle, skoro jednym z lepiej trendujących sektorów w nieruchomościach jest ten nastawiony na wellbeing – tak przynajmniej wskazują autorzy okładkowego raportu. A jeśli da się połączyć dobre samopoczucie z biznesem, to perspektywy nie są najgorsze.
Perspektywy na następne kilkanaście, kilkadziesiąt minut, żeby zapoznać się z najnowszym wydaniem „Property Insidera”, też wyglądają obiecująco.
Zapraszam więc do lektury.
Tomasz Szpyt