Wolumeny transakcyjne w 2024 r. dwukrotnie przekroczyły te z 2023, a przedmiotem transakcji były wszystkie klasy aktywów nieruchomościowych. To może dawać powody do ostrożnego optymizmu. Ocena trendów powinna jednak być trzeźwa, a optymizm nie powinien stać się naiwnością.
Rynek w końcu zaczął znajdować konsensus cenowy, a transakcje przyniosły nowe benchmarki w każdym sektorze. To nie musi być dobra wiadomość dla właścicieli, ale jest dobrą prognozą dla przywrócenia płynności. W latach 2022–2023 wszyscy przypomnieli sobie, jak bardzo biznes nieruchomościowy jest wrażliwy na wahania stóp procentowych. Rok 2024 przyniósł pewną ulgę, mam nadzieję, że w 2025 r. nie pojawi się presja inflacyjna związana z wojnami handlowymi, o których wspominam na końcu.
Kapitał inwestycyjny pochodzi w dużej części z Europy Środkowej (Czechy, Węgry, Rumunia) i z Północy (kraje bałtyckie i Szwecja). Pytanie, kiedy powrócą na dobre i masowo instytucjonalni gracze z Europy Zachodniej, USA czy Azji, pozostaje bez odpowiedzi; zapewne nie stanie się to jeszcze w 2025 r. Wydaje się, że osiągnięcie znacząco wyższych wolumenów transakcyjnych przed ich powrotem jest raczej niemożliwe. Warto się też zastanowić, jaka część wolumenu 2024 r. to transakcje spowodowane wymagalnością długu lub koniecznością delewarowania i czy taki trend będzie się utrzymywał w 2025 r. Moim zdaniem tak.
Na koniec kilka niewiadomych. Rok 2025 wydaje się jeszcze bardziej nieprzewidywalny niż kilka poprzednich lat. Mamy do czynienia z bardzo wyraźnymi trendami izolacjonistycznymi i deglobalizacyjnymi, które mogą przekształcić się w wojny handlowe na kilku frontach. Dochodzą do tego spora niepewność w zakresie trwających i potencjalnych konfliktów zbrojnych oraz kryzys przywództwa w najważniejszych gospodarkach europejskich. Wypada mieć nadzieję, że Polska będzie zyskiwać na tym tle i jej postrzeganie jako stabilnie i dynamicznie rozwijającego się rynku będzie się utrwalać.
Piotr Szafarz, partner, szef Zespołu Nieruchomości w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, Dentons