Na głównych rynkach mieszkaniowych w Polsce dostępnych jest ponad 62 tys. lokali – to rekordowy poziom. W I połowie br. sprzedaż mieszkań spadła o 10 proc. r./r., a w samym czerwcu – o 18 proc. w porównaniu z majem. Rośnie liczba mieszkań gotowych lub z bliskim terminem oddania, ale tempo nowych wprowadzeń spowalnia. Rynek znajduje się w punkcie zwrotnym – między wciąż dość wysoką aktywnością inwestycyjną a coraz większą ostrożnością nabywców.
Według danych Otodom Analytics w pierwszych sześciu miesiącach roku deweloperzy sprzedali na siedmiu głównych rynkach łącznie 18,3 tys. mieszkań – o 10 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2024 r. Jednocześnie do sprzedaży trafiło 23,3 tys. nowych lokali, co oznacza wzrost o 20 proc. r./r. W efekcie oferta na koniec czerwca była o 30 proc. większa niż rok temu i wynosiła ponad 62 tys. jednostek. Niepokój może budzić struktura tej podaży – rośnie udział mieszkań już ukończonych lub będących na zaawansowanym etapie budowy, które nie znajdują nabywców. W samym czerwcu deweloperzy wprowadzili na rynek zaledwie 2,5 tys. nowych mieszkań – najmniej od 1,5 roku. To wyraźny sygnał korekty strategii: ograniczania ryzyka i dostosowywania oferty do mniej dynamicznego popytu.
– Rynek deweloperski pozostaje w fazie stabilizacji. Utrzymujący się niski popyt jest skutkiem wysokich stóp procentowych i braku programów wspierających zakup mieszkań. Wielu deweloperów przyjęło strategię czekania na lepsze czasy, stąd bardzo ostrożna polityka wprowadzania nowych inwestycji. Jak podkreśla ekspert, w najbliższych miesiącach trudno oczekiwać rewolucyjnych zmian, a ewentualne dalsze spadki cen będą raczej stopniowe. Spektakularnej korekty stawek nie będzie, ale rynek wymusi na firmach większą elastyczność i umiejętność reagowania na realne potrzeby kupujących. O sukcesie zdecyduje nie ilość, lecz jakość i dopasowanie oferty do coraz bardziej wymagającego rynku – uważa Marcin Krasoń z Otodom.
Artykuł ukazał się w roczniku „Na Półmetku 2025”