Czego potrzebuje mieszkaniówka

Mimo że jesteśmy już po wyborach, nadal wśród uczestników rynku mieszkaniowego możemy usłyszeć więcej pytań niż odpowiedzi. Partie opozycyjne, które mają współtworzyć nowy rząd, nie do końca mają ten sam pomysł na prowadzenie polityki mieszkaniowej.

Koalicja Obywatelska zawarła w swoim programie m.in. nową propozycję jeszcze wyższych dopłat do kredytów hipotecznych, Lewica tymczasem proponuje budowę 300 tys. mieszkań na wynajem. Wspólna jest natomiast deklaracja KO i Trzeciej Drogi w zakresie uwolnienia gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości, które przeznaczone były wcześniej na program Mieszkanie Plus. Pomysłów zdecydowanie nie brakuje, ale część z nich może być zrealizowana dopiero w dłuższej perspektywie.

Obecnie największą niewiadomą jest to, co wydarzy się z działającym dziś programem mieszkaniowym Bezpieczny Kredyt 2 proc. Wszyscy uczestnicy rynku – zarówno deweloperzy, jak i nabywcy – czekają na jasną deklarację w tym zakresie. Ze względu na turbulencje, jakich doświadczył sektor mieszkaniowy w ciągu ostatnich trzech, czterech lat (m.in. pandemia, rosnące stopy procentowe, wzrost kosztów budowy, a ostatnio reakcja popytu na kredyty za 2 proc.), warto, aby nowy rząd pomyślał o ustabilizowaniu sytuacji na rynku. Potrzebne jest zdecydowane zmniejszenie poziomu niepewności i uspokojenie popytu, możliwe do osiągnięcia dzięki natychmiastowej zapowiedzi kontynuacji programu na dotychczasowych zasadach i gwarancji, że pula środków na dopłaty nie skończy się w styczniu 2024 r., tak aby uniknąć panicznego zachowania ze strony nabywców w ostatnich miesiącach br.

Ważne jest też, aby deweloperzy nie wstrzymywali się z wprowadzaniem nowych inwestycji do momentu uchwalenia przyszłorocznego budżetu. W kolejnym kroku spokojny przegląd sytuacji i przygotowanie kompleksowego planu działania dla sektora mieszkaniowego wydają się w obecnej sytuacji najbezpieczniejszym rozwiązaniem.

W zapowiedziach nowego rządu uczestnicy rynku powinni usłyszeć o działaniach służących średnioterminowemu i długoterminowemu zwiększaniu podaży. Sytuacja na rynkach, takich jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, jest wyjątkowo niekorzystna. Deweloperzy wprowadzają do oferty na bieżąco to, co jest możliwe – na tych rynkach nie ma praktycznie zapasu pozwoleń na budowę, które mogłyby przyspieszyć ten proces. Taka relacja sprzedaży i oferty powoduje wyraźny wzrost cen. Kluczowa jest zatem deklaracja o zwiększeniu podaży nowych terenów, aby sektor mógł powrócić do stanu równowagi. Należy jednak pamiętać, że efekty podjętych starań mogą być widoczne dopiero w perspektywie kilku najbliższych lat.

 

Aleksandra Gawrońska, head of residential research, JLL

Udostępnij artykuł
Napisane przez