Po latach dominacji parków handlowych rynek zaczyna się równoważyć. Deweloperzy wciąż koncentrują się na mniejszych formatach, lecz centra handlowe – choć bez nowych otwarć – odzyskują obroty, klientów i zaufanie najemców. Według danych Cushman & Wakefield średni poziom odwiedzalności w III kwartale wyniósł ok. 425 tys. osób na obiekt, a obroty wzrosły o ponad 3 proc. r./r. Po okresie pandemicznej stagnacji galerie znów zaczynają pełnić swoją pierwotną rolę – nie tylko punktu sprzedaży, lecz miejskiego miejsca spotkań.
Wzrost obrotów najemców to jeden z kluczowych sygnałów odbicia. W lipcu sprzedaż sięgnęła średnio 1130 zł netto na mkw., w sierpniu 1145 zł – wzrost o 3,2–3,4 proc. r./r. Najlepiej radziły sobie branże usługowe oraz gastronomiczno-rozrywkowe, choć ta ostatnia mierzy się z wysokimi kosztami operacyjnymi. Liczba wizyt w centrach była stabilna – sierpień przyniósł rekordowe 440 tys. klientów na obiekt, a wrzesień, jako jedyny miesiąc z dodatnią dynamiką, wzrósł o 3,3 proc. r./r. Mimo spadków w środku wakacji, ruch w galeriach utrzymuje się na poziomie sprzed roku.
Pod względem podaży rynek pozostaje niemal zamrożony. Od początku roku nie otwarto żadnego nowego centrum handlowego, a w budowie pozostaje jedynie ok. 38 tys. mkw., głównie w ramach rozbudów istniejących obiektów. Dla porównania – parki handlowe mają w realizacji rekordowe 480 tys. mkw. Oznacza to, że rynek galerii wchodzi w fazę stabilizacji, gdzie kluczową przewagę zyskują projekty o ugruntowanej pozycji i aktywnie zarządzanym tenant-mixie.
Choć w ostatniej dekadzie z rynku zniknęło około 50 galerii, często zastępowanych przez parki handlowe lub inwestycje mieszkaniowe, sektor sobie radzi. Eksperci JLL zwracają uwagę, że współczynnik wynajęcia w ośmiu największych aglomeracjach przekracza dziś 97 proc. – to najlepszy wynik od kilku lat. Pustostany występują sporadycznie i najczęściej dotyczą starszych, niewielkich centrów, które nie przeszły modernizacji.
fot. Pexels/tim-douglas