Property Insider nr 102

Dla tytułu ukazującego się w poniedziałki była to tylko kwestia czasu, kiedy napiszemy o ponoć „najbardziej depresyjnym dniu w roku” – jak zwany jest Blue Monday. Historia tego terminu jest tyleż ciekawa, co pouczająca, i – jak się okazuje – niezbyt długa. Został on ukuty przez pewnego brytyjskiego korepetytora zaledwie w 2005 r. Niby niedawno, ale określenie zrobiło zawrotną karierę, do jego uzasadnienia została zaprzęgnięta nawet matematyka – albo to, co miało sprawiać takie wrażenie.

Wyszukiwarki internetowe – współczesne nawigatory po świecie – wypluwają miliony stron zawierających tę frazę, a i korpoprofile na społecznościówkach mają okazję do jeszcze jednego wpisu. Temat stał się na tyle nośny, że zaczął być kontestowany. W jego kontekście pojawiły się słowa: „pseudonaukowość”, „bezsens”, „farsa”. W czasach podkopywania osiągnięć nauki nie robią one wrażenia na niektórych. Taki poniedziałek to dobra wymówka. I niejeden psycholog z neurobiologiem mógłby na ten temat napisać niezłą dysertację.

Fraza weszła jednak do obiegu, jak dżinsy do mody, to fakt. Trochę jak słowo „kryzys” czy „recesja”. Nieraz padały na tych łamach, ale chodzi o kontekst – nigdy nie były wymówką, co najwyżej próbą antycypacji. Coś nam się wydaje, że w najbliższym czasie będziemy się pławili, niestety, w tych dwóch ostatnich słowach wziętych w cudzysłów. Na ile będą one tylko wymówką do pewnych działań, a na ile twardym faktem, z którego działania będą wynikać? To pytanie otwarte. Po piątku trzynastego nie dajmy się zwieść ani błękitnym, ani czarnym poniedziałkom.

Zapraszamy tymczasem do lektury najnowszego „Property Insidera”, staramy się pisać, jak jest, i nie używać do tego zbyt wielu kolorów.

 

Prenumerata

Współpraca

Udostępnij artykuł
Napisane przez