Bez znaczenia, czy mamy do czynienia z biurami, handlem, magazynami czy mieszkaniami, na rynku nieruchomości trudno o bardziej niechciane słowo niż „pustostan”. Niestety zatacza ono coraz szersze kręgi.
Choć to jeden ze wskaźników kondycji danego sektora nieruchomości i występuje niemal w każdym raporcie, wielu wolałoby go uniknąć i zastąpić je mniej dosadnym synonimem, np. „wolna” czy „dostępna” powierzchnia. Jakkolwiek byśmy to jednak nazwali, oznacza to samo. Od dłuższego czasu informujemy o sporym odsetku pustostanów w biurach, poziomy wolnej powierzchni wzrosły też w magazynach (co opisujemy w top newsie), a i mieszkania nie sprzedają się tak jak dawniej i oferta jest rekordowa. W natłoku raportów umknąć mogła jednak informacja, którą daliśmy na liczbę tygodnia, niby nic wielkiego, a jednak – w Polsce są już trzy miasta, w których pustostany biurowe wynoszą ponad 20 proc., do tego średnia dla rynków regionalnych balansuje niebezpiecznie blisko tego poziomu. Na razie nie widać też, żeby sytuacja mogła się diametralnie zmienić w najbliższym czasie.
Daleki jednak jestem od narzekania i czarnowidztwa. Rynek jakoś będzie musiał sobie poradzić. Pomysłów jest trochę, z konwersjami na czele. Nie jest to także najgorsza informacja dla najemców, którzy mają w czym wybierać. Warto też szukać źródeł dodatkowego popytu. Jednym z nich może być sektor publiczny – część z doradców na niego stawia. Czy to gra warta świeczki? Na to pytanie staramy się odpowiedzieć w wywiadzie okładkowym, do którego lektury serdecznie zapraszam. Zapraszam też do lektury kolejnych stron, na których znajduje się solidna porcja nieruchomościowych newsów i nieco nadziei dla magazynów, na które zbiera się kapitał m.in. nad Odrą.
Tomasz Szpyt, redaktor naczelny
Fot. materiały prasowe